Ateny

Zimowy citybreak

Styczniowy city break w Atenach uważam za udany, a nawet lepszy niż sobie to wyobrażałem. Jadąc na lotnisko nie nastawiałem się na nic specjalnego. W samochodzie powiedziałem do moich znajomych, że równie dobrze moglibyśmy teraz zmierzać w kierunku Częstochowy na wycieczkę, ponieważ brakowało tutaj tej typowej dla latania ekscytacji. Wystarczyło jednak dotrzeć na lotnisko. Wróciły wspomnienia z poprzednich podróży i w tamtej chwili poczułem właśnie to, czego mi brakowało. “Teraz mogę lecieć” - podsumowałem w myślach. Ja wraz z siostrą polecieliśmy za 308 zł w dwie strony za osobę, natomiast znajome, które kupowały zaledwie parę dni później zapłaciły następująco:
-Pierwsza znajoma - 338 zł
-Druga znajoma - 268 zł
Ta różnica cen wynika z faktu iż obie kupowały po nas, ale w inne dni (2 dni różnicy). Na naszym przykładzie widać, że w przypadku tanich linii lotniczych te ceny zmieniają się bardzo często i fajnie jest wstrzelić się w ten najlepszy moment i zaoszczędzić trochę grosza. Ostatnio natknąłem się na stronkę AirHint, która podpowiada nam, czy dany lot ma szansę stanieć w najbliższym czasie i czy wstrzymać się z zakupem, czy też dokonać rezerwacji od razu. Polecam przetestować sobie to narzędzie i samemu ocenić na ile pomocny jest AirHint - może w przyszłości unikniecie przepłacenia za bilet.
Warto wiedzieć

Zanim przejdę do opisywania tego, co najbardziej spodobało mi się w Atenach, chciałbym wymienić parę przydatnych informacji, które mogą wam się przydać na miejscu odnośnie transportu, czy atrakcji.

1.Kupując bilety w budce na lotnisku na autobus X95 do centrum, Pani sprzedająca bilety odmówiła nam ulgi dla studentów, mimo iż spełnialiśmy wymagania. Wskazała tylko na kartkę na szybie na której było napisane, że zniżki zostały zniesione już jakiś czas temu. Na stronie przewoźnika nadal wisi informacja o uldze dla studentów, ale po naszym doświadczeniu wiemy, że jest ona nieaktualna. Finalnie zapłaciliśmy pełną cenę, czyli 5.5 euro od osoby. Aktualne ceny biletów sprawdzicie tutaj.

2.Wstęp do wszystkich stanowisk archeologicznych, muzeum akropolu, oraz muzeum archeologicznego jest darmowy dla osób do 25 roku życia. Jeśli jesteście starsi, to można wykupić jeden bilet dla wszystkich wykopalisk (w tym Akropol), który zakupicie na dowolnym stanowisku archeologicznym, czy to agora, akropol, czy też inne miejsce, to nie ma znaczenia. Bilet ten nie upoważnia do wejścia do muzeów - tutaj trzeba zakupić osobne bilety.

Aktualne ceny i możliwość zakupu przez internet znajdziecie pod poniższymi linkami:

-Akropol i inne stanowiska archeologiczne - link

-Muzeum akropolu - link

3.Jako nocleg mieliśmy mieszkanie  z AirBnb, które było zlokalizowane jakieś 400 metrów od muzeum akropolu. Przy 4 osobach podróżujących za zakwaterowanie wyszło 60zł za osobę/ noc. Mieszkanie możecie zobaczyć tutaj.

4.Wszystkie główne atrakcje znajdują się blisko siebie i my spokojnie obeszliśmy je na nogach. Jedynie muzeum archeologiczne znajduje się troszkę dalej od centrum (nie byliśmy w nim), oraz jeśli chcecie odwiedzić plażę w Atenach to polecam podjechać tam busem - dojazd trwa około 20 minut.

5.Dobre obiady możecie zjeść tutaj, a w szczególności polecam zamówić gyros. My stołowaliśmy się tutaj dwa razy i podobało nam się to, że porcje były duże, jakość i smak były na bardzo dobrym poziomie, a to wszystko za rozsądną cenę - od razu zaznaczam, że nie jest to nie wiadomo jak niska cena, ale uważam, że była ona adekwatna do tego co znajduje się na talerzu (dla przykładu gyros kosztował 13 euro, a jego zdjęcia znajdziecie na Mapach Google).

Co warto zobaczyć w Atenach ?
Na to pytanie polecam szukać odpowiedzi na więcej niż jednym blogu, ponieważ każdy mógł doświadczyć miasta z goła inaczej, co przekłada się na to jak i co autorzy opisują w swoich wpisach. Pierwszą rzeczą o której ja chciałbym wam opowiedzieć są punkty widokowe w Atenach, a mianowicie jej trzy wzgórza: Akropol, wzgórze Lycabettus, oraz wzgórze Filopappou.
Akropol
Jest to zdecydowanie najbardziej rozpoznawalna atrakcja tego miasta, a zarazem dobry punkt widokowy na Ateny i okalające je wzgórza. Górując nad miastem można zauważyć, że stolica Grecji nie lubi się za bardzo z wieżowcami - jest to kompletnie inny widok niż w innych stolicach Europejskich, które przyszło mi w przeszłości odwiedzić. Pod tym względem przypominało mi to widok w Tbilisi, które nie prezentowało się jak miasto o statusie stolicy, co było związane nie tylko z brakiem wysokich budowli, ale też wyglądem niektórych mieszkań i dzielnic. Wracając jednak do naszej atrakcji, czyli Akropolu, muszę powiedzieć, że tak jak sprawdza się on jako punkt widokowy, to zwiedzanie go nie było dla mnie tak satysfakcjonujące jak sobie to wyobrażałem. Irytowały mnie tutaj elementy, które nie pochodziły z czasów starożytnych - przeszkadzały one w zatopieniu się w klimat tego miejsca i szpeciły poszczególne zdjęcia. Znalazł się tam nawet wózek widłowy z niewiadomych mi przyczyn. Gdyby usunąć te elementy, to akropol jest świetnym miejscem dla fanów historii antycznej. Chodząc po całym obszarze akropolu, wyobrażałem sobie starożytnych greków ubranych w togi i rozprawiających o życiu podczas niespiesznego spaceru. Aby pobudzić wyobraźnię jeszcze bardziej, włączyłem sobie na chwilę muzykę, którą załączam poniżej:

Użyte instrumenty i dźwięki otoczenia w tle w doskonały sposób spasowały się z otaczającymi ruinami, tworząc spójny obraz minionej epoki.

Widok z Akropolu na wzgórze Lycabettus

Wzgórze Lycabettus
Z tego wzgórza rozpościera się ładny widok na Akropol, wzgórze Filopappou, oraz morze. To miejsce odwiedziliśmy drugiego dnia, kiedy to pogoda nam nie dopisała tak jak w inne dni. Duże zachmurzenie utrzymujące się przez cały dzień zabrało nam cenne promienie słońca, które uczyniłyby widok jeszcze ładniejszym. O perspektywie z szczytu wzgórza nie mogę się wypowiedzieć, gdyż naszą wspinaczkę zakończyliśmy na poziomie baru w którym postanowiliśmy się zatrzymać. Ceny w barze były bardzo wysokie - aperol kosztował mnie 12 euro. Muszę za to przyznać, że był jednocześnie odpowiednio gorzki, jak i słodki, więc nie żałuję wydanych tam pieniędzy, tym bardziej, że popijałem sobie tego drinka przy fantastycznym widoku.
Wzgórze Filopappou
To wzgórze zachwyciło mnie najbardziej ze wszystkich, co było związane z samym jego położeniem i roztaczającymi się z niego widokami, ale również z porą dnia i pogodą, która w stosunku do tej panującej poprzedniego dnia była o wiele lepsza.

Na szczyt wchodzimy od strony akropolu przez zielony teren, który ładnie komponuje się na zdjęciach górując nad zabudowaniami miasta i dalej widocznym morzem, lub wzgórzami, zależnie w którą stronę skierujemy nasz wzrok.

Na szczyt doszliśmy przed zachodem słońca, tak więc mieliśmy chwilę, aby podziwiać okolice w pięknym świetle nisko usytuowanego słońca. To właśnie wtedy postanowiłem odszukać utwór z “Rome Total War”, który pamiętałem z rozgrywanych w tej grze kampanii, lecz nie znałem jej tytułu. Zacząłem więc przeklikiwać playlistę poświęconą soundtrackowi tej gry na YouTubie i któraś pozycja z kolei okazała się tym, czego szukałem - “Divinitus” autorstwa Jeff van Dycka.

Akropol widziany w złotych kolorach promieni słońca, czyste niebo i otaczająca mnie zieleń wraz z tą muzyką pobudziły moją wyobraźnię przenosząc mnie do czasów świetności Aten.

Odrywając wzrok od ruin i odwracając się o 180 stopni moim oczom ukazało się niebo zabarwione od zachodzącego słońca. Byłem tak pochłonięty w muzyce i swoich wyobrażeniach o antycznych Atenach, że ominął mnie moment kiedy to tarcza słoneczna chowała się za chmurami.
To zdjęcie wykonała akurat moja znajoma, która pilnowała, aby przypadkiem nie przegapić tej chwili.

Po zmroku wraz z nią stwierdziliśmy, że przejdziemy się na górę raz jeszcze, aby zobaczyć jak prezentują się Ateny w nocy. Parę zdjęć z drugiego wejścia, jak i te z pierwszego załączam poniżej, a po resztę wpadajcie na Unsplasha.

Muzeum Akropolu

Podchodząc do muzeum już sam jego wygląd i estetyka robiło dobre wrażenie. W kontraście do antyku lubię także budowle nowoczesne, a tym bardziej te futurystyczne, które wyglądają jak wyjęte z filmów science-fiction. W środku pierwsze co zrobiło na mnie wrażenie był korytarz, który znajdował się tuż za bramkami, gdzie kasuje się bilety. Przypominał mi on przestrzenie przedstawiane w filmach takich jak “Blade runner”, czy “Diuna”. Szeroki i wysoki korytarz, którego ściany były zbudowane z dużych betonowych płyt, oraz zgrabnie ustawione oświetlenie tworzyły klimat rodem z wyżej wymienionych filmów, kiedy to ukazywane były sceny z futurystycznych wnętrz. Dla wielu może być to zwykły korytarz i jak najbardziej mają rację, gdyż nie wyróżnia on się niczym szczególnym. Ja jednak lubię takie minimalistyczne i surowe wnętrza.

Jeśli chodzi o eksponaty to było to fenomenalne muzeum - wiele z nich było zachowanych w bardzo dobrym stanie i było co oglądać. Niektóre rzeźby na których były widoczne wyblakłe kolory posiadały swoją replikę odmalowaną przez specjalistów. Robiło to na mnie duże wrażenie i poczułem podziw dla kunsztu starożytnych rzeźbiarzy. Tuż przy tej sekcji można zobaczyć jak wyglądają skały z których tworzyło się farby - była to jedna z najbardziej zachwycających mnie rzeczy w tym muzeum. Mogłem zobaczyć surowe skały wraz z ich nazwami wśród których znajdował się na przykład lapis lazuli mieniący się w świetle lamp. Pod nimi były probówki w których był proszek z tych skał, a na samym dole znajdowały się kawałki ścian pomalowane w poszczególnych kolorach.

Nie będę się tak rozpisywał o każdym eksponacie, gdyż nie wszystkie urzekły mnie jednakowo. Polecam samemu odwiedzić to miejsce i zobaczyć, co wam przypadnie do gustu.

Widok na akropol z tarasu muzeum

Plaże
Cóż mogę tutaj napisać ? Nie wyróżniały się one nieskazitelnym piaskiem, czy widokami rodem z wybrzeża Amalfi, ale miało coś co cenię sobie ponad to - palmy. Kto czytał poprzedni wpis o Katanii ten wie, że są to moje ulubione roślinki przez wzgląd na skojarzoną z nią muzyką. Właśnie one ciągnęły się przez dużą część wybrzeża i wywoływały uśmiech na mojej twarzy, dając mi jasne świadectwo tego w jakim klimacie się znajdujemy i że lodowata zima im niestraszna. Zaraz jak przyjechaliśmy na wybrzeże to palmy mogłem oglądać na tle zachmurzonego nieba, a dopiero z czasem zaczęło robić się ładnie, co dobrze ukazuje zdjęcie panoramiczne wykonane przez znajomą, gdzie w połowie zdjęcia jest granica między niebem czystym i zachmurzonym.
Jak się domyślacie woda w styczniu nie była za ciepła, ale mając doświadczenie z zimnem morsując w Polsce, zdecydowałem się do niej wskoczyć. W porównaniu do wody z lodem do której wchodziłem w tym sezonie, ta w Grecji była bardzo przyjemna i cieplejsza niż temperatura otoczenia - idealne orzeźwienie i brak nieprzyjemnych reakcji na zimno.

Oprócz mnie widziałem innych morsujących - byli to tylko starsi ludzie. Przechodnie natomiast patrzyli się na nas z zdziwieniem w oczach ubrani w zimowe kurtki.

Gdy rozpogodziło się na dobre, mogłem podziwiać ulubione rośliny w pełnym słońcu.

Sklep z neonami
Ostatnia atrakcja o której chcę wspomnieć będzie dla większości z was bardziej ciekawostką, niż obowiązkowym punktem do zwiedzenia. Ja natomiast jestem fanem neonów. Dla tych którzy podzielają mój zachwyt warto jest sobie zahaczyć o ten customowy sklepik, który można zaliczyć po drodze z wzgórza Lycabettus w stronę centrum Aten ku innym atrakcjom - właśnie w taki sposób się na niego natknąłem.

Tradycyjnie po więcej zdjęć wpadajcie na Unsplasha, a jeśli chcecie się nas o coś zapytać, lub zostawić komentarz to wpadajcie na naszego Instagrama.

Ateny - Zimowy citybreak

Styczniowy city break w Atenach uważam za udany, a nawet lepszy niż sobie to wyobrażałem. Jadąc na lotnisko nie nastawiałem się na nic specjalnego...

5/29/2024