Katania
Solowy wypad w środku zimy

Człowiek ocenia świat poprzez środowisko i otoczenie w którym żyje, a te różnią się znacznie wśród ludzi na całym świecie. Jedna rzecz, całkowicie normalna dla jednej osoby, drugiej może wydawać się niedorzeczna i szalona, bo w jej otoczeniu się tak nie czyni. Jeśli chodzi o samotne podróże, to biorąc pod uwagę moich znajomych i członków rodziny, mogę stwierdzić, że mało kogo cieszy taki styl zwiedzania, a jeśli już byliby skłonni do podjęcia takiej wycieczki to zapewne byłby to krótki wypad, może jakiś city break gdzieś niedaleko.
Trudno mi zakwalifikować siebie samego do którejkolwiek z grup. Z jednej strony większość moich podróży odbywam z znajomymi, bądź rodziną i lubię mieć towarzystwo, wynika z tego wiele zabawnych i zapadających w pamięć wydarzeń, które można latami wspominać przy wspólnych rozmowach, ale ilekroć nadarzy się okazja do wybycia z domu i spędzenia czasu w pięknej destynacji - a nie potrafię znaleźć towarzyszy podróży - to nie mam hamulca, który powstrzymałby mnie przed wyjazdem. Takiej właśnie sytuacji doświadczyłem lecąc do Katanii tuż przed Wigilią Bożonarodzeniową (jeszcze wcześniej leciałem sam do Wenecji za śmieszne 80 zł w dwie strony - był to mój pierwszy lot w życiu).
Problemem w znalezieniu znajomych, którzy mogliby sobie pozwolić na wylot w tym okresie były głównie studia, ponieważ zajęcia na naszej uczelni odbywały się aż do piątku, czyli 23 grudnia, a lot powrotny był 22 grudnia.
Pewnie pomyślicie, że ja w takim wypadku też powinienem siedzieć na uczelni i oglądać Sycylię tylko na obrazkach podczas wykładów, ale szczęście mi dopisało, gdyż mój wydział wprowadził na tydzień przed świętami zajęcia zdalne. Znajomi będący na innych wydziałach już tyle szczęścia niestety nie mieli.
Ja jednak korzystając z tak sprzyjających warunków nie mogłem się oprzeć okazji i postanowiłem, że zajęcia odbęde zdalnie z słonecznej Italii.
TAORMINA
Moją bazą wypadową, jak i miejscem lądowania była Katania, lecz godziny lotu były na tyle sprzyjające, że na miejscu byłem przed 9 rano, a że miałem ze sobą jedynie plecak to nie czekając na odbiór bagażu, zaraz po wyjściu z lotniska ruszyłem autokarem Interbus spędzić cały dzień w malowniczej Taorminie. Warto zaznaczyć, że do Taorminy możemy dostać się również z Katanii pociągiem, lecz nie z lotniska, a z centrum miasta, a na dodatek stacja kolejowa w Taorminie znajduje się dużo niżej niż przystanek autobusowy, co przez położenie tego miasta na stromym wybrzeżu wiąże się z wysiłkiem wdrapywania się pod górę do centralnej części.
Jako iż był okres przedświąteczny, to całe miasteczko było przyozdobione w przeróżne świecidełka, co było dla mnie w pewnym sensie nowością - chodząc w bluzie (a czasem nawet w krótkim rękawku) i widząc palmy, które tak bardzo kojarzą się z egzotyką, mogłem równocześnie zauważyć zdobienia w kształcie płatków śniegu, czy chociażby mężczyznę przebranego za Świętego Mikołaja. Kolejną atrakcją, która przykuła moją uwagę w Taorminie, był stary Fiat 500 w którego bagażniku była umieszczona własnoręcznie zrobiona szopka.
To wszystko miało taki małomiasteczkowy klimat - niby było dużo ludzi, ale nie było tłoczno, było gwarnie i to w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Można było poczuć, że mieszkańcy cieszą się tym przedświątecznym okresem i chętnie go sobie umilają różnymi atrakcjami, które potęgują atmosferę gwarnego, lecz spokojnego miasteczka.

Na tym samym placu przygrywali również uliczni muzykanci, których muzyka idealnie pasowała do starego samochodu.

Taormina muzycznie urzekła mnie również w innym miejscu, a był to antyczny teatr, który zwyczajowo jest głównym celem podróży do tej mieściny.

Jako przedstawiciel pokolenia Z jednym z aspektów mojego dorastania były gry komputerowe i mimo, iż wielu ludzi potrafi wskazać jedynie ich negatywny wpływ na rozwój, to ja śmiało mogę stwierdzić, że w moim przypadku szala zdecydowanie przechyliła się na stronę pozytywów - dzięki grom poznałem wiele pięknych i przemyślanych historii, które rozwijały moją wrażliwość i wielokrotnie popychały mnie do głębszych refleksji, zagłębiłem się w klimat licznych produkcji bez reszty, co tylko rozbudzało moją wyobraźnię, oraz poznałem świetnie napisane utwory, z których wiele towarzyszy mi do dzisiaj - było tak chociażby z “Rome: Total War”, który zaszczepił we mnie fascynację czasami starożytnymi na dobre. Poruszony właśnie tą produkcją do dziś uwielbiam zwiedzać ruiny starożytnego Rzymu, czy Grecji, tak jak to zrobiłem w Taorminie. Muzyka z “Rome Total War” towarzyszyła mi w Pompejach, ale tym razem postanowiłem poszukać czegoś nowego, co również wpisuje się w klimat gry, a co za tym idzie, w klimat teatru w Taorminie:

Było to na tyle przyjemne doznanie, że przesiedziałem tam dobre 2 godziny sam na sam z swoimi przemyśleniami w towarzystwie pięknej muzyki i równie pięknego widoku na Etnę.
Właśnie w takich chwilach uwidaczniają się zalety samotnych podróży - jeśli byłbym z kimś, komu to miejsce nie przypadłoby do gustu, to nici z mojego pełnego przemyśleń posiedzenia.

KATANIA
Wieczorem z Taorminy pojechałem do Katanii, gdzie miałem zapewniony nocleg i na nim chciałbym się chwilę zatrzymać.
Hostel w którym się zatrzymałem to “
Ostello degli Elefanti”. Znajduje się on w samym sercu Katanii na ulicy via Etna tuż przy Piazza Università, skąd blisko do wszystkich atrakcji. Są w nim pokoje 4-osobowe (dostępne również inne opcje), co może spodobać się tym, którzy mają obawy przed hostelami kojarząc je z pokojami z rzędami piętrowych łóżek. Sam nocleg nie kosztował dużo biorąc pod uwagę lokalizację i fakt, że oprócz śniadań wliczonych w cenę, na miejscu czekała na mnie niespodzianka w postaci makaronu, który był podawany codziennie wieczorem - tak więc za około 100 zł (zależnie od sezonu, ja płaciłem dokładnie 106 zł/noc) macie wliczone śniadanie i kolację w samym sercu Katanii.

Jeśli już mowa o śniadaniu to muszę wam powiedzieć, że to nie były byle jakie śniadania. Po raz kolejny przekonałem się, że wyjazd w tym okresie był strzałem w dziesiątkę, gdy wychodząc sobie z moim śniadaniem na balkon z widokiem na Etnę usłyszałem akordeon. Zaciekawiony źródłem melodii wyjrzałem za balustradę i moim oczom ukazał się starszy Pan w czapce mikołaja grający na swoim instrumencie tuż pod hostelem. Nagle stare budowle centrum Katanii jakby znów przeniosły się do czasów swojej świetności, Etna była jeszcze piękniejsza, a cappuccino i croissant smakowały o niebo lepiej. Tak błogiej chwili odprężenia mogłem doświadczać codziennie, ponieważ Pan miał w zwyczaju grać o tej samej porze, każdego dnia w tym samym miejscu. Gdy w pewne południe spacerowałem po via Etna, zauważyłem go odgrywającego tę samą melodię, ale już w innym miejscu - dzień w dzień przesuwał się wzdłuż ulicy zbierając pieniążki od co hojniejszych ludzi.

Wędrując tak po Katanii dotarłem do parku, gdzie zobaczyłem kolejne zjawisko, które było dla mnie niecodzienne tak jak widok Świętego Mikołaja paradującego wśród palm w ciepły dzień. W "Parco Maestranze" moim oczom ukazało się połączenie jesieni i egzotyki, które komponowało się wprost przepięknie. Polska jesień zachwyca mnie swoimi kolorami i sprawia że ta sama droga, która latem czy zimą jest mi obojętna, nagle każe mi się podziwiać pewna swego uroku. Natomiast w podróżach na południe ilekroć widzę palmy to pojawia się u mnie banan na twarzy, gdyż kojarzę je z muzyką “synthwave” nawiązującą do wiecznie słonecznych Miami, czy Los Angeles z lat 80-tych, których klimat mnie zachwyca za każdym razem, gdy słucham utworów z tego gatunku.

Tutaj zostały połączone oba te elementy i udało mi sie uchwycić to na zdjęciu, które załączam poniżej.

Z dwóch składowych, które czynią te zdjęcie wyjątkowym, zdecydowanie bliżej mojemu sercu są palmy i muzyka, którą dla mnie reprezentują, czyli “synthwave”. Będąc w Katanii spełniło się moje niezbyt wygórowane marzenie - pójść na plażę z palmami słuchając przy tym utworów właśnie tego gatunku. Dla wielu osób mieszkających w klimacie śródziemnomorskim nie jest to nic nadzwyczajnego i mogliby wyśmiać mój zachwyt tak prostą rzeczą, ale dla mnie to było coś, co dało mi możliwość zapomnieć o wszystkich troskach, które zostawiłem daleko w otoczonej zimową aurą Polsce i pozwoliło zatopić się w dźwiękach ulubionej muzyki.

Widok na Etnę z plaży w Katanii

Na tej plaży spędziłem cały dzień, a wszystko co tam robiłem to tylko leżałem, słuchałem naprzemiennie muzyki i szumu fal, zrobiłem sobie mały spacerek, oraz - co było dla mnie zaskoczeniem - mogłem podziwiać start samolotów.

Miejsce w którym się rozłożyłem znajdowało się jakieś 3,5 kilometra od wejścia na plażę i kompletnie zatraciłem poczucie odległości, gdy okazało się, że znajduje się bardzo blisko lotniska. Znalazłem na tej plaży też krzesło, które ktoś postanowił porzucić, a mi pozwoliło na bardziej komfortową obserwacje latających maszyn.

Moje krzesło (po lewej stronie zdjęcia)

Czyste niebo, słońce, palmy, plaża i samolot, który w latach 80-tych kojarzył się z nieograniczonymi możliwościami - ten krótki urywek wpasowuje się w atmosferę teledysków takich jak "Miami Nights 1984 - Early Summer"
Ileż to razy widzimy w filmach i teledyskach słoneczne Venice Beach, lub plaże Miami - przez wiele lat wpływów amerykańskiej kultury na resztę świata, wypracowała ona sobie wiele takich "obrazów", które mają unikalny klimat, którego wiele ludzi chce doświadczyć zachęcona poprzez filmy, które sprawiają, że postrzegamy USA jako kraj możliwości i wolności. Jednym z takich "obrazów" jest chociażby słoneczne Los Angeles znane z tak wielu dzieł kultury, od filmów zaczynając, a na grach kończąc. Wiele osób przesiąknięta tym "obrazem", pragnie znaleźć się w tym miejscu chcąc doznać na żywo pakietu emocji, które zbiorowo i w zwięzły sposób można opisać hasłem "American Dream". Samo istnienie tych haseł w popkulturze jedynie podkreśla wpływ amerykańskiego kina i muzyki na świat i to w jak zmanipulowany sposób postrzegamy Los Angeles, czy inne "obrazy" wykreowane przez tą kulturę.

Ja mimo iż jestem świadomy, że rzeczy przedstawiane w filmach i teledyskach nie są zawsze tym co spotyka się na co dzień mieszkając w Stanach, to i tak pragnę polecieć na Venice Beach, założyć słuchawki i odpalić chociażby wyżej wymienione "Early Summer" i poczuć klimat rodem z teledysku, czyli to, czego namiastkę poczułem w Katanii. Zależałoby mi tylko na zobaczeniu tej plaży i ludzi beztrosko spędzających na niej czas. Reszta miasta mogłaby zostać pogrążona w chaosie, a mi nie zrobiłoby to różnicy tak długo, jak miałbym założone słuchawki.

Poniżej kilka polecajek muzycznych z plaży w Katanii, które przeniosły mnie właśnie do Venice Beach z lat 80-tych:

Jak się okazało podczas moich następnych podróży, zwiedziłem więcej miejsc, które wywołały u mnie dzięki synthwave-owi podobny zestaw emocji i z każdym kolejnym miejscem odkrywałem nowe utwory z tego gatunku, którymi będę się z wami dzielił w następnych blogach.

Uważam, że na etapie planowania tej podróży wiele osób znalazłoby trzy problemy, które w ich mniemaniu dyskalifikowałyby ten wyjazd. Po pierwsze, lekcje zdalne, po drugie, środek zimy, który nawet na południu potrafi być chłodny i nieprzyjemny, z wieloma opadami deszczu, no i po trzecie fakt, że będzie się samemu. Postarajcie się w takich przypadkach bagatelizować potencjalne problemy. Ja na przykład wiedziałem, że lekcje zdalne można w dużej mierze przeskoczyć i tylko drobna część wyjazdu będzie na to przeznaczona. Jeśli chodzi o pogodę to po prostu dobrze się nastawiłem i liczyłem, że będzie wyśmienita - najwyżej bym się zawiódł, ale na to nigdy nie mam wpływu. No i został aspekt samotności. W moim przypadku wypad trwał pięć dni i wiedziałem, że nie jest to na tyle długi okres, żebym zdążył odczuć negatywne skutki bycia samemu. Zamiast tego doświadczyłem odskoczni od codzienności i mogłem pobyć sam na sam z swoimi myślami, co często lubię robić.
Zachęcam was zatem żebyście czasem dopuścili do głosu spontaniczność i optymizm, oraz dali się porwać przygodzie, abyście następnie tak jak ja w tym blogu, w przyszłości powspominali sobie i podziękowali za podjętą decyzję.

Tak jak w blogu o Berlinie zapraszam was do komentowania naszego wpisu na Instagramie, który znajdziecie tutaj

A po więcej zdjęć wpadajcie na naszego Unsplash'a

Katania - solowy wypad w środku zimy

Jako iż był okres przedświąteczny, to całe miasteczko było przyozdobione w przeróżne świecidełka, co było dla mnie w pewnym sensie nowością...

2/19/2024